wtorek, 6 marca 2012

Władysław Broniewski


Bezsenność 
 
Nie śpię, spać ci nie daję, palę papierosy; 
na stole: budzik, chleb, dwie żółte chryzantemy, 
listopadowy wiatr za szybami krzyczy wniebogłosy, 
ja jestem niemy, 
tylko na kształt krzywego drewna 
wykrzywiam się na ten wszechświat... 
Śpij, moja dobra, rzewna, 
ja nie śpię. 
Jeśli chcesz, to mi odbierz papierosy, 
albo rękę połóż na włosy, 
do snu się każ ukołysać, 
naucz, jak wiersze pisać. 
 
Chwile
 
Ręce skrzyżuję, głowę pochylę, 
w dawność popłyną myśli i chwile,  
jesień wichurą w szyby zapłacze, 
dawne, stracone znowu zobaczę. 

Oczy zasłonię ciężką powieką: 
indziej, inaczej, dawno, daleko-  
wróci tęsknota, wróci niepokój, 
kroki znajome przejdą przez pokój. 

Znowu zapłonie w oczach i słowach 
światło ukryte w palcach różowych,  
nocą w ogrodzie kwiaty się ockną, 
duszne zapachy wpłyną przez okno. 

Oczom bezsennym znów się odsłonią 
piersi jak blade kwiaty tytoniu,  
nocą wilgotną - sennie, srebrzyście - 
miesiąc obłędny zajrzy przez liście...  

Sny niespokojne, sny niepojęte, 
kwiaty uwiędłe, okno zamknięte!  
Liryko rzewna! - śpiewasz - i nocą 
czarne, dalekie skrzydła łopocą. 


Bagnet na broń 

Kiedy przyjdą podpalić dom, 
ten, w którym mieszkasz - Polskę, 
kiedy rzucą przed siebie grom 
kiedy runą żelaznym wojskiem 
i pod drzwiami staną, i nocą 
kolbami w drzwi załomocą - 
ty, ze snu podnosząc skroń, 
stań u drzwi. 
Bagnet na broń! 
Trzeba krwi! 

Są w ojczyźnie rachunki krzywd, 
obca dłoń ich też nie przekreśli, 
ale krwi nie odmówi nikt: 
wysączymy ją z piersi i z pieśni. 
Cóż, że nieraz smakował gorzko 
na tej ziemi więzienny chleb? 
Za tę dłoń podniesioną nad Polską- 
kula w łeb! 

Ogniomistrzu i serc, i słów, 
poeto, nie w pieśni troska. 
Dzisiaj wiersz-to strzelecki rów, 
okrzyk i rozkaz: 
Bagnet na broń! 

Bagnet na broń! 
A gdyby umierać przyszło, 
przypomnimy, co rzekł Cambronne, 
i powiemy to samo nad Wisłą. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz